|
Ciąg dalszy Część 3.
Dzieje 10 rozdział.
Niewątpliwie taki sam sens i znaczenie mają wydarzenia z domu Korneliusza, opisane wDziejach rozdziale 10. Mówiąc o manifestacji ducha, jaka miała tam miejsce, Piotr powiada: „...zstąpił na nich Duch Święty, jak i na nas na początku” (Dzieje 11:15).
Nic nie świadczy o tym, aby Korneliusz i jego domownicy rozumieli wtedy słowa, jakie wypowiadali (tym samym zasada: „duch mój się modli ale rozum tego nie przyswaja, znów została potwierdzona). Jednak najwyraźniej obecni tam wyznawcy Chrystusa (a przynajmniej niektórzy z nich) zrozumieli to, co było mówione, gdyż jak czytamy: „I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy z Piotrem przyszli, że i na pogan został wylany dar Ducha Świętego; Słyszeli ich bowiem, jak mówili językami i wielbili Boga” (Dzieje 10:44-46).
Zwrot „wielbili Boga” jest jednoznaczny - takie świadectwo można wydać tylko osobie, której słowa się rozumie!
A co w tym przypadku z zasadą, że „mówienie językami, to znak nie dla wierzących, ale dla niewierzących”?
Także ona została tu potwierdzona. I choć może dla kogoś zabrzmi to paradoksalnie, w tym przypadku „niewierzącymi” byli Piotr i ci, którzy z nim przyszli do Korneliusza! Oni wciąż jeszcze nie wierzyli w to, że Bóg przyjmuje do „Kościoła” także nawróconych z pogan i przyznaje im takie same prawa, jak nawróconym z Żydów.
Prawda ta została najpierw przekazana Piotrowi poprzez widzenie „wielkiego białego płótna” (Dzieje 10:10-16, 28, 34-35). Jednak dopiero następny Boży znak - właśnie „języki” - były dla niego ostatecznym dowodem, że należy chrzcić i przyjmować do „Kościoła” nawróconych z pogan (Dzieje 10:44-48). Co więcej, argument ten (a więc znak języków) przekonuje potem do tej sprawy pozostałych apostołów (por. Dzieje 11:1-18)!
Omawiając zdarzenia opisane w Dziejach Apostolskich należy jeszcze przypomnieć, że księga ta jest przede wszystkim księgą historyczną. I bardzo niebezpiecznie jest budować zasady wiary na wydarzeniach historycznych tej księgi.
Musimy uwzględnić jej wyjątkowy, przejściowy charakter pamiętając, że opowiada ona o początkach „Kościoła”, kiedy Bóg w sposób wyjątkowy powołał i obdarzył mocą apostołów, którzy zakładali fundamenty. Dlatego wydarzenia opisane w księdze Dziejów powinniśmy rozumieć w świetle „rozwiniętego” Bożego objawienia, jakie zostało nam dane w listach apostołów.
2. Świadectwo pierwszego listu do Koryntian.
W zborze korynckim dary ducha, a właściwie jeden z najmniejszych darów „różne języki” - był wykorzystywany do zupełnie niestosownych, wręcz samolubnych celów. Ze słów apostoła Pawła wynika wprost, że członkowie tego zboru licytowali się w tej sprawie, popisując się jego posiadaniem!
Czy w Koryncie był potrzebny dar języków? Spójrzmy na tę sprawę w szerszej perspektywie. Zasadniczo, jako ludzie posługujący się jednym, zrozumiałym dla wszystkich językiem - w tym przypadku był to język grecki – Koryntianie nie potrzebowali używać tego daru. Oni tymczasem, wprowadzając do swych zebrań język niezrozumiały dla innych, sprawiali tym zamieszanie i odstręczali pogan zainteresowanych poselstwem Ewangelii: „Jeśli się tedy cały zbór zgromadza na jednym miejscu i wszyscy językami niezrozumiałymi mówić będą, a wejdą tam zwykli wierni albo niewierzący, czyż nie powiedzą, że szalejecie?” (14:23).
I tak pewnie było. I chyba niejeden zainteresowany, widząc, co dzieje się w tym zborze, wzruszał ramionami i szedł dalej swoją drogą. Apostoł nie mógł się z tym zgodzić, dlatego wprowadził konkretne zasady w korzystaniu z tego daru. Odtąd dar języków mógł być używany z zachowaniem określonych warunków: - po pierwsze, na zgromadzeniu musiał być obecny tłumacz, aby przybliżyć treść zborowi, - po drugie, osoby posiadające ten dar, mogły nim usługiwać kolejno – bez przekrzykiwania, - po trzecie, darem języków mogły posługiwać podczas nabożeństwa dwie, a najwyżej trzy osoby (wersety 27-28).
W Koryncie nagminnie łamano te zasady i choć nie było tłumacza, osoby posiadające dar języków posługiwały się nim. Co więcej, obcym, niezrozumiałym językiem mówiło równoczesnie kilka (kilkanaście?) osób!
Było więc oczywiste, że ci wierzący rzeczywiście nie mówili dla ludzi, gdyż nikt ich nie rozumiał (werset 2). Jeżeli więc ktokolwiek był tam zbudowany - to na pewno nie zbór, lecz zaledwie on sam (werset 4)! A przecież nie o to chodziło, Bóg nie dał daru języków, aby posługiwać się nim w zborze, a jeśli już, to tylko zgodnie z opisanymi zasadami. W związku z tym, w konkluzji Paweł pisze: „Jeśli ktoś uważa, że jest prorokiem albo że ma dary Ducha, niech uzna, że to, co wam piszę, jest przykazaniem Pańskim; (38) a jeśli ktoś tego nie uzna, sam nie jest uznany” (wersety 37-38)!
To bardzo stanowcze i mocne słowa. Ale i prawdziwe. Każdy członek korynckiego zboru musiał mieć świadomość tego, że jeśli złamie ustanowione przez apostoła zasady - nie będzie uznawany jako chrześcijanin!
„Dążcie do miłości”! - podejmuje kwestię apostoł (1 Koryntian 14:1), przypominając, że to miłość u boku Prawdy (nauki Syna Bożego) - jest podstawowym motywem i celem oraz główną wartością życia chrześcijańskiego.
Zachowując w pamięci biblijne nauczanie o przeznaczeniu daru języków i ich właściwym używaniu oraz o ograniczonym zakresie jego występowania, należy stale przypominać słowa apostoła Pawła, który podkreśla, że każdy dar ma służyć temu, aby budować innych: „A w każdym różnie przejawia się duch ku wspólnemu pożytkowi” (1 Koryntian 12:7).
„Tak i wy, ponieważ usilnie zabiegacie o dary Ducha, starajcie się obfitować w te, które służą ku zbudowaniu zboru” (1 Koryntian 14:12, por. 14:5, 26-28)!
I właśnie z tego powodu, dar proroctwa był wyższy nad dar języków - służył bowiem zbudowaniu całgo zboru. Oczywiście w tamtym czasie i w tamtym zborze.
Nie zapominajmy bowiem, że pierwszy list do Koryntian jest jednym z najwcześniejszych pism Nowego Testamentu.
Jest znamienne, że Paweł, który napisał kilkanaście listów, w żadnym (poza pierwszym do Koryntian) nie wspomina o językach. O językach nie wspomina także apostoł Piotr, podobnie Jakub, Jan i Juda. Dlaczego? Języki pojawiły się na krótko w pierwszych latach istnienia (w „dzieciństwie”) „Kościoła”, gdy pojawiło się nowe Słowo od Boga i „Kościół” dopiero się organizował.
Gdy to się stało, języki (jak i inne nadzwyczajne cuda i znaki) minęły, ustały.
GDY PRZYSZŁA DOSKONAŁOŚĆ.
W Nowym Przymierzu czasem wyjątkowych darów ducha, był czas Jehoszua i apostołów. Zjawiska te i dary były potrzebne także dlatego, że „Kościół” nie posiadał wtedy jeszcze pełnego kanonu Pisma. W miarę jednak, jak powstawały kolejne księgi Nowego Testamentu i objawienie było dopełniane, wyjątkowe dary i manifestacje ducha coraz bardziej zanikały. Ten proces zanikania można łatwo zaobserwować gdy porównujemy pierwsze dwa – trzy dziesięciolecia istnienia i rozwoju „Kościoła” z późniejszym okresem - i to jeszcze za życia apostołów.
Spójrzmy na apostoła Pawła, który w szczególnej mierze był napełniony darami i mocą ducha Chrystusowego. Ze sprawozdania Dziejów apostolskich wiemy, że dokonał on wielu cudownych uzdrowień, do tego stopnia, że gdy „chustki i przepaski, które dotknęły jego skóry, zanoszono do chorych, ustępowały od nich choroby i złe duchy wychodziły” (Dzieje 19:11-12, por. 14:8-10).
Tak było przez długi czas. Jak wynika z analizy tekstów Nowego Testamentu, ostatnie odnotowane cuda uzdrowienia dokonane przez Pawła, to uzdrowienie ojca Publiusza (Dzieje 28:8) i innych mieszkańców Malty, co miało miejsce pod koniec lat 50-tych I wieku.
Potem sytuacja się zmienia. W Liście do Filipian (pisanym około 61-63 roku), gdy Paweł informuje o chorobie swego współpracownika Epafrodyta, stwierdza, że prosił Pana o jego uzdrowienie, a Bóg zmiłował się nad chorym (Filipian 2:25-27).
Gdy pisze do Tymoteusza swój pierwszy list (także około roku 63) radzi mu, aby z powodu choroby żołądka i częstych niedomagań, używał po trosze wina (1 Tymoteusza 5:23), zaś w drugim liście (około roku 67) zawiadamia go, że chorego Trofima pozostawił w Milecie (2 Tymoteusza 4:20).
Dlaczego w tych przypadkach apostoł nie skorzystał z daru uzdrawiania, jaki wcześniej posiadał? Czyż byłoby to do pomyślenia – zostawić schorowanego przyjaciela posiadając dar uzdrawiania?
Z tym samym spotykamy się także u apostoła Jakuba. W swym liście (pisanym około 57-62 roku), poruszając kwestię chorób i uzdrawiania, zamiast podać imiona i adresy braci posiadających dar uzdrawiania, radzi: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. (15) A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone. (16) Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego” (Jakuba 5:14-16).
Znów narzuca się pytanie: Dlaczego Jakub nie kieruje chorych do osób obdarzonych darem uzdrawiania? Dlaczego nie poleca przywołać charyzmatyków, lecz nakazuje wspólną modlitwę wraz ze starszymi zboru?
Czyż, gdyby w owym czasie nadal funkcjonowały dary uzdrawiania i czynienia cudów - nie należało raczej szukać obdarzonych tymi darami osób (również apostołów), którzy na jedno słowo dokonaliby uzdrowienia, tak jak to uczynili Piotr i Jan u bramy Pięknej świątyni (Dzieje 3:1-9), uzdrawiając chromego żebraka?
Odpowiedź wydaje się oczywista: Wyjątkowe dary ducha już wówczas zanikały i w zborach nie było osób obdarzonych charyzmatem uzdrawiania. Po okresie wyjątkowych darów, znów wszystko wróciło do normy, znów - aby pomóc chorym – praktykowało się modlitwę.
Jednak nie wszyscy chcieli się z tym pogodzić. Podobnie jak Żydzi (por. 1 Koryntian 1:22), chrześcijanie wciąż tęsknili za znakami, cudami i nadzwyczajnymi manifestacjami mocy. Szatan sprytnie wykorzystał te tęsknoty, inspirując pewnych ludzi swym duchem i obdarzając ich swą mocą. Niestety, na jego oszukańcze praktyki wielu się już nabrało i wielu wciąż się nabiera. Zwłaszcza w ostatnich kilkudziesięciu latach. Z drugiej strony trwając mocno w nauce Syna Bożego przekazanej osobiście i przez apostołów - niezwylke łatwo rozpoznać sługi diabła - już po kilku zdaniach precyzujących w to w kogo wierzą... Pragnienie cudów i nadzwyczajnych manifestacji jest dziś ogromnie silne i powszechne w całym tzw. „chrześcijańskim” świecie, co różnego rodzaju kuglarzom i duchowym oszustom pozwala zwodzić całe rzesze.
O tym właśnie mówią i przed tym przestrzegają prorocze zapowiedzi Pisma.
Jest znamienne, iż w tekstach nowotestamentowych opisujących ostatnie dni tego świata, brak jakiejkolwiek zapowiedzi, że w tym czasie dzieci Boże będą czynić znaki i cuda, natomiast Pismo przestrzega, że różnorakie znaki i cuda będą czynić ludzie działający z mandatu diabła.
Spójrzmy na najbardziej znane teksty: „I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu” (Mateusza 24:11).
„Gdyby wam wtedy kto powiedział: Oto tu jest Chrystus albo tam, nie wierzcie. (24) Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych. (25) Oto przepowiedziałem wam” (Mateusza 24:23-25).
„W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? (23) A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mateusza 7:22-23).
„A ów niegodziwiec przyjdzie za sprawą szatana z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów, (10) i wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych, którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić. (11) I dlatego zsyła Bóg na nich ostry obłęd, tak iż wierzą kłamstwu, (12) aby zostali osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, lecz znaleźli upodobanie w nieprawości” (2 Tesaloniczan 2:9-12).
„…a są to czyniące cuda duchy demonów, które idą do królów całego świata, aby ich zgromadzić na wojnę w ów wielki dzień Boga Wszechmogącego” (Objawienie 16:14); „I czyni wielkie cuda, tak że i ogień z nieba spuszcza na ziemię na oczach ludzi. (14) I zwodzi mieszkańców ziemi przez cuda…” (Objawienie 13:13-14).
Jest charakterystyczne, że ten sposób działania diabła, imitującego działanie Boga, pojawiał się już za dni apostołów, co prawdopodobnie miało związek z postępującym zanikaniem nadzwyczajnych darów ducha. Z listów apostoła Jana zdaje się wynikać, że lukę powstającą po cudach i nadzwyczajnych przejawach mocy ducha, starali się zapełnić ludzie posługujący się demoniczną mocą, czyniący znaki i kłamliwe cuda. Jan pisze: „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na świat” (1 Jana 4:1).
Przy tej okazji warto zauważyć, iż wcześniej, gdy w „Kościele” byli ludzie obdarzeni darem rozeznawania duchów, oni rozpoznawali obce duchowe wpływy i ich nosicieli - tak było na przykład w znanej sytuacji, gdy Piotr rozpoznał serca Ananiasza i Safiry!
Gdy ludzi takich zabrakło, wierzący musieli „badać”, a więc sprawdzać, testować i doświadczać różne pojawiające się wpływy i osoby. Oczywiście PRAWIDŁEM było i jest Słowo Boże, a konkretnie Nowy Testament (nauka i przykazania Syna dane osobiście i przez apostołów).
Dziś te słowa „badajcie duchy” grzmią niczym wielki dzwon, kiedy na przykład obserwujemy wszelakich czcicieli bożka trójjedynego, czy bożka w trójcy: – nauka o nim głosi, iż Chrystus nie przyszedł w ciele (miał dwojaką naturę – boską i ludzką), - nauka ta bezprecedensowo podaje w wątpliwość Ojca i Syna. „Ten jest antychrystem, kto podaje w wątpliwość Ojca i Syna. (23) Każdy, kto podaje w wątpliwość Syna, nie ma i Ojca. Kto wyznaje Syna, ma i Ojca” (1 Jana 2:22-23).
„Bo wyszło na świat wielu zwodzicieli, którzy nie chcą uznać, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele (*sarksi). Taki jest zwodzicielem i antychrystem” (2 Jana 7).
* Słowo „ciało” tam użyte, to „sarksi”, które oznacza grzeszne, ludzkie, upadłe ciało o wyłącznie jednej - ludzkiej naturze.
Powiedzmy to jeszcze raz: Bóg nie chciał i nie chce, aby wiara Jego dzieci zależała od znaków, cudów i manifestowanych mocy. A to tym bardziej, że - jak już wspominałem – drogę tę dla swoich celów od dawna wykorzystuje diabeł.
Nasza wiara powinna się opierać na Prawdzie niezmiennego Słowa: „Uświęć ich w prawdzie Twojej” - modlił się Pan Jehoszua - „Słowo Twoje jest Prawdą” (Jana 17:17).
Pod koniec swego życia, mając świadomość zbliżającego się odstępstwa ale również zakończenia spisywania Bożego objawienia, apostołowie udzielili nam wskazówek, jak mamy zwracać się do Boga w sprawach naszej wiary, uzdrowień i wszystkich pozostałych potrzeb.
Czy Bóg się zmienił?
Bynajmniej, ale dla późniejszego czasu Bóg przeznaczył inną drogę, inaczej interweniuje i pomaga w trudnościach. Drogą główną jest wiara, nauka i przykazania SYNA BOŻEGO. „Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (Jana 14:6).
„Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rzymian 10:17).
„Przez to uwielbiony Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się moimi uczniami. (10) Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego” (Jana 15:8-10).
Co przedkłada się na wydawanie owoców w postaci MIŁOŚCI PRAWDY – prawdziwej miłości wypływającej z ducha Chrysusowego zamieszkującego dzieci Boże – nie fałszywej miłości kłamstwa, którą wydaje NIEWIERZĄCY i NIEPOSŁUSZNY świat (por. Jana 3:36) – miliardy ludzi (buddyści, hindusi, wyznawcy bożka trójjedynego, Allaha, „Jehowy” i anioła Michała, kościały ekumeniczne, wpatrujący się i nawołujący do słuchania Mojżesza - absolutnego posłuszeństwa mi.in. tzw. „dekalogowi” - jako PANU i zakonodawcy - zamiast Synowi Bożemu, itd., itd., lista ciągnie się kilometrami), „którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, która mogła ich zbawić” (2 Tesaloniczan 2:9-10). „Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą” (1 Jana 3:18).
Należy także rozróżniać między darem uzdrawiania, a samym uzdrawianiem. Mimo, że dary uzdrawiania - podobnie jak inne wyjątkowe dary ducha - już nie występują, Bóg wciąż uzdrawia tych, którzy Go o to proszą z wiarą.
W czasach poapostolskich nie obdarował On ludzi specjalnym darem uzdrawiania, lecz wskazał drogę uzdrowienia. Na podobnej zasadzie Bóg czyni dziś czasem w naszym życiu cuda, mimo, że nie wyposaża już nikogo w dar czynienia cudów.
Mówiąc o uzdrowieniach należy dostrzec, że apostołowie (i niektóre osoby, np. Filip i Szczepan) uzdrawiali przy pomocy słowa lub dotknięcia (Dzieje 9:32-35, 28:8), że uzdrawiali natychmiast (Dzieje 3:2-8), a ich uzdrowienia były całkowite (Dzieje 3:2-8, 9:34), że uzdrawiali oni wszystkie choroby (Dzieje 5:12-16, 28:8), z jakimi przychodzili ludzie, a także, że wzbudzali umarłych (Dzieje 9:36-42, 20:9-12).
Czy słyszał ktoś o czymś takim dziś? Czy powstał kto z martwych? Nie? Czym więc są te „podstępne rzekome cuda i znaki”, którymi dziś chełpią się zwiedzeni ludzie, jak nie marnymi podróbkami wynikającymi z ograniczonych możliwości zbuntowanego anioła – szatana?
Szkoda, że ludzie są tak ślepi i głusi na miłość Prawdy Słowa Bożego… (2 Tesaloniczan 2:10). Jest rzeczą oczywista, że gdyby dary ducha świętego, występujące w czasach Jehoszua i apostołów były aktualne i dziś, musielibyśmy obserwować takie same potężne dzieła, dokonywane z tą samą mocą – mocą ducha Bożego (Chrystusowego) - na przykład chodzenie ludzi po wodzie, wskrzeszanie umarłych, nawracanie jednorazowo tysięcy wiernych, przywracanie wzroku osobom ślepym od urodzenia, uzdrawianie osób kalekich od urodzenia, uzdrawianie poprzez przepaski przekazywane na odległość, poprzez cień osoby obdarzonej charyzmatem, itp. itd.
Tymczasem reklamowane dziś wydarzenia, są raczej kuglarskimi, jarmarcznymi pseudocudami, które swym wymiarem nawet nie zbliżają się do znaków, cudów i przejawów mocy, o których czytamy w Ewangeliach i Dziejach Apostolskich. Czyny dzisiejszych tzw. „cudotwórców” do złudzenia przypominają dokonania wspomnianych wcześniej czarowników egipskich, którzy wprawdzie także przemienili swe laski w węże, ale na tym ich moc się kończyła!
Ale najistotniejsze jest to, że ani Syn Boży, ani apostołowie nie zapowiadali, iż dni ostateczne będą wśród ludu Bożego czasem cudów i nadzwyczajnych manifestacji ducha Świętego, podobnie jak nigdzie w Piśmie nie czytamy, że w końcowych dniach czasów ostatecznych nastąpi duchowe ożywienie, „druga Pięćdziesiątnica” lub wylanie „deszczu wieczornego”, czy zjednoczenie, „przebudzenie” w duchu Prawdy…
Przeciwnie - takie nauki głoszą kłamcy i zwodziciele, którzy najczęściej zwiastują fałszywy pokój (fałszywą miłość) i usypiają czujność ludzi (1 Tesaloniczan 5:1-6) - Chrystus natomiast z zatroskaniem postawił prorocze pytanie: „Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łukasza 18:8), a na innym miejscu z mocą podkreślił, że ci są błogosławieni, „którzy nie widzieli, a uwierzyli”.
Czy w momencie powrotu Pana będzie panowało duchowe ożywienie, czy raczej duchowe zwiedzenie? Pan także to wyjaśnił, mówiąc:
„Albowiem jak było za dni Noego, takie będzie przyjście Syna Człowieczego” (Mateusza 24:39, por. 2 Piotra 3:1-7).
„Podobnie też było za dni Lota: Jedli, pili, kupowali, sprzedawali, szczepili, budowali; (29) a w dniu kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba ogień z siarką i wytracił wszystkich. (30) Tak też będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi” (Łukasza 17:28-30).
„W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? (23) A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mateusza 7:22-23).
Biblia nie wyróżnia w czasach poapostolskich żadnego okresu, który miałby się wyznaczać specjalnymi przywilejami dla ludzi w nim żyjących. Jehoszua i apostołowie, których Bóg obdarzył wyjątkową mocą i darami ducha Świętego, położyli solidne, nienaruszalne podwaliny pod „Kościół” Boży, a wyjątkowym i najważniejszym darem jaki otrzymaliśmy w tamtych dniach, jest „dana raz na zawsze świętym wiara” (Judy 3) – kompletny kanon Pisma Świętego, w którym objawiona została ostateczna pełnia prawdy dla wszystkich ludzi.
Słowo Boże jest kompletne i w pełni wystarczające - tam mamy pełnię wszystkiego, co nam potrzeba, tak, iż nie potrzeba już więcej znaków, cudów i uwiarygodnienia - potwierdzeń Słowa – ponieważ mamy je całe skompletowane i dostępne dla każdego człowieka, tak aby każdy mógł dzięki temu SŁOWU UWIERZYĆ, gdyż PRAWDZIWA wiara nie bierze się z WIDZENIA znaków i cudów.
Nie przez przypadek właśnie na ostatniej karcie Bożej Księgi, Wierny Świadek – Syn Boga Jedynego przestrzegł nas wszystkich, abyśmy niczego do niej nie dodawali, ani niczego z niej nie ujmowali! Słuchajmy zatem uważnie Syn (Słowa) Bożego. Bóg sam nam wyraźnie tłumaczy jakie są Jego dary, czemu służą, które ustaną a których wciąż potrzebujemy i którymi wciąż obdarza. Bóg jest Wszechmogący i mógłby uczynić wszystko i owszem wiele dzieje się w życiu wierzącego, gdyż Bóg go wspiera, ale nie na zasadzie nadprzyrodzonych manifestacji, bo wierzący takich nie potrzebuje, lecz na zasadzie błogosławieństwa Bożego, pokoju w sercu, poczuciu miłości i radości w Panu, wzmacnianiu wiary, „otwierania oczu i uszu”, wytrwałości w próbach, uzdrawianiu dzięki wierze i modlitwie, udzielaniu mądrości i rozumu podczas badania Jego Słowa - Ojciec i Syn strzegą przed fałszywą drogą i fałszywymi nauczycielami…
„Jeśli kto mnie miłuje, słowa mojego przestrzegać będzie, i Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy. (24) Kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega, a przecież słowo, które słyszycie, nie jest moim słowem, lecz Ojca, który mnie posłał” (Jana 14:23-24).
Słowo Boże pomaga bez problemowo „rozpoznać ducha” stojącego za mającymi miejsce przejawami mocy i cudami, potrafi wskazać, gdzie działa sam Bóg Swoim duchem, a gdzie jest tylko zwiedzenie – „badajcie duchy” mierząc je Słowem, gdyż teraz „pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy; lecz z nich największa jest miłość” (1 Koryntian 13:13).
„To jest dzieło Boże: wierzyć w tego, którego On posłał” (Jana 6:28-29, por, 1 Jana 5:5-12).
„Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim” (Jana 3:36).
Wiara potwierdzona wytrwałym posłuszeństwem Słowu - Prawdzie (Synowi Bożemu, jako Jedynemu Panu, królującemu w imieniu Jedynego Prawdziwego Boga Ojca), czego owocem będzie miłość nieobłudna płynąca z wiary i posłuszeństwa.
Natomiast, jak zaznaczył Pan, jedynie - „pokolenie złe i cudzołożne znaku żąda” (Mateusza 12:38-39).
Paweł Krause
|
|
Komentarze |
---|
dnia marca 16 2012 18:26:29
Jako podsumowanie mozna by jeszcze dodac tylko jedno.Mianowicie slowo samego Jezusa z Lukasza 16;31
<<Jesli Mojzesza i Prorokow nie sluchaja,to chocby kto z umarlych powstal,nie uwierza>> |
dnia marca 19 2012 08:28:15
Pozdrawiam Pani Dominiko.
Paweł |
dnia marca 20 2012 09:55:06
Witam Panie Pawle.
Mam taki problem nad ktorym sie zastanawiam.
Czy kobiety o ktorych Pawel pisze,ze sa podlegle mezom od ktorych maja sie uczyc,ktorym maja byc podlegle a takze ze nie wolno im nauczac,czy w swietle tego wlasnie wolno kobietom isc i glosic ewangelie ludziom.Mam na mysli cos takiego jak robia to
SJ.Nie spotkalam sie w Pismie Swietym aby kobiety glosily,bo to chyba jest nauczanie.Ale nie wiem,moze sie myle.Jezus takze poslal do ludzi swoich uczniow.Czy kobiety moga to robic,czy tez zakaz ten dotyczy tylko nauczania na zgromadzeniach zboru.
Co Pan o tym sadzi i jak Pan to widzi.
Prosze o wyjasnienie. |
dnia marca 21 2012 10:37:03
Witam.
Może najpierw kilka słów na temat głoszenia ''od drzwi do drzwi'' w odniesieniu do działalności świadków Jehowy (pomijając fakt głoszenia przez nich złej i nieradosnej nowiny), którzy myślę, że w ten sposób, jako jedyni pełnią wolę Bożą.
Czy tak jest rzeczywiście?
A może chodzi tylko o wyróżnienie spośród innych społeczności i sposób na pozyskiwanie nowych niewolników ''niewolnika''?
Ich przywódcy tzw. ''niewolnik wierny i roztropny'' uzasadniają sposób działalności swoich członków słowami Chrystusa, powołując się na Ewangelię Marka 6:7, Łukasza 10:1 oraz na Dzieje 20:20-21, gdzie rzeczywiście mowa o wysłaniu apostołów, a później 72 uczniów po dwóch.
Natomiast wersety z Dziejów brzmią następująco:
''jak nie uchylałem się od zwiastowania wam wszystkiego, co pożyteczne, od nauczania was publicznie i po domach, (21) wzywając zarówno Żydów, jak i Greków do upamiętania się przed Bogiem i do wiary w Pana naszego, Jezusa'' (20:20-21).
Powyższy cytat ma uzasadniać sposób głoszenia przez członków organizacji.
Niestety widocznym staje się tutaj całkowity brak zrozumienia i nieznajomość innych wskazówek Chrystusa i apostołów.
Powracając do wspomnianych przez ''niewolnika'' wersetów z Ewangelii, przyjrzyjmy się dalszym słowom Pana z Ewangelii Łukasza 10:7:
''Nie przenoście się z domu do domu'' (BW, BP i PNŚ)
''Nie przechodźcie z domu do domu'' (BT i BG), a więc nie chodźcie od domu do domu!
Cóż zatem?
''Niewolnik'' nie wspomina także o wyraźnej wskazówce zawartej w słowach Jehoszua w Ewangelii Mateusza 10:11:
''A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie'' (BT).
A więc nie od domu do domu, ale posłani apostołowie, a później uczniowie mieli zatrzymywać się w domu osoby najbardziej godnej, tam pozostawać i stamtąd nauczać. Co zresztą praktykowali.
Również pierwsze gminy chrześcijańskie spotykały się w domach, w domach swoich współwyznawców (Dzieje 2:46, 5:42), a idąc do innych miast czy wsi, dowiadywali się kto jest najbardziej godny zaufania i obdarzony szacunkiem, tam się zatrzymywali i tam nauczali tych, którzy przychodzili i zbierali się by słuchać Ewangelii.
Na uwagę zasługuje jeszcze jedno, wskazówka, oczywiście także pomijana przez ''niewolnika'' i lekceważona przez ''głosicieli od domu do domu'':
''Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem'' (Mateusza 10:12).
Jakim pozdrowieniem?
Na to również odpowiada Pan:
''Gdziekolwiek wejdziecie do domu, powiedzcie najpierw: Pokój temu domowi'' (Łukasza 10:5 PNŚ).
Takiego pozdrowienia NIGDY z ich ust nie usłyszałem, gdyż organizacja uczy, że nie wolno życzyć nikomu Bożej opieki, łaski, błogosławieństwa, itp., temu, kto nie jest jej członkiem. Rzeczywiście iście ''chrześcijańskie'' podejście do bliźnich
(no ale ludzie spoza organizacji w oczach jej członków nie są nawet bliźnimi).
Mało tego organizacja uczy, że tylko i wyłącznie ich wybranych 144 tys. ''pomazańców'' ma ducha Chrystusowego (Bożego), natomiast reszta członków organizacji, nie!, a tym samym brak im pokoju Chrystusowego i nie dziwi brak używania tego pozdrowienie nawet pomiędzy członkami organizacji, gdyż tego pokoju u nich po prostu nie ma (Jana 14:27).
''i przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko. (18) Albowiem przez niego mamy dostęp do Ojca, jedni i drudzy w jednym Duchu'' (Efezjan 2:17-18, por. Rzymian 8:9).
Również, jeśli chodzi o publiczne nauczanie, o którym mowa we wspomnianych wersetach z Dziejów 20:20-21, to nie chodzi o stanie na ulicach i zaczepianie ludzi, wciskanie im egzemplarzy ''Przebudźcie się!'' lub ''Strażnicy'', czy jakigkolwiek innego ludzkiego periodyku.
Co więc miał na myśli apostoł Paweł mówiąc o publicznym nauczaniu?
Przyjrzyjmy się:
''I głosił słowo w synagogach Judei'' (Łukasza 4:44 BT, por. Łukasza 4:16, 6:6, Mateusza 13:54, Marka 1:21, 6:2, Jana 6:59).
''Jezus mu odpowiedział: Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego'' (Jana 18:20 BT).
Nic dodać, nic ująć, a jak wyglądało publiczne nauczanie przez apostołów:
''Nie przestawali codziennie nauczać w świątyni i w domach, głosząc dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie'' (Dzieje 5:42 BP).
''Jakiś czas spędził z uczniami w Damaszku i zaraz zaczął głosić w synagogach, że Jezus jest Synem Bożym'' (Dzieje 9:20 BT).
''Gdy przybyli do Salaminy, głosili słowo Boże w synagogach żydowskich; mieli też Jana do pomocy'' (Dzieje 13:5 BT).
Proszę porównać również Dzieje 13:14-15, 14:1, 17:10, 18:4,19, 19:8.
Normalne było w owych czasach, że podróżnicy szukali gościny i noclegu w mijanych domostwach. Tam znajdując gościnę i zatrzymując się, apostołowie nauczali domowników, którzy z kolei zapraszali swoich domowników i swoich znajomych, a w każdy szabat (świetna okazja gromadząca sporo ludzi) uczniowie Pana, najczęściej w Synagogach nauczali tłumy.
Nauczali wyłącznie Słowa Bożego, a nie nauk zawartych w różnych czasopismach! Głosili Syna Bożego (nie anioła Michała), jako panującego Króla Królestwa Bożego, a nie fikcyjne rządy 144 tysięcy ludzkich uzurpatorów w fikcyjnym królestwie ich boga ''Jehowy'', które dopiera ma nadejść.
Choć dzisiaj Słowo Boże jest powszechnie dostępne praktycznie dla każdego, to mimo to, jeśli już chcielibyśmy odnieść owo publiczne ''głoszenie'' wśród nieznanych nam ludzi do czasów nam współczesnych, to śmiało można by je porównać do strony internetowej:
- to ludzie przychodzą (zaglądają na stronę),
- to ludzie poszukują (czytają stronę),
- nikt się nie narzuca i na siłę nikomu nie głosi,
- to ludzie pytają (a nie narzucająca się, wścibska osoba, wciąż powracająca i zaglądająca w kąty domu),
- czynione jest to jawnie i publicznie.
''Bo nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani tajnego, co by nie stało się wiadome. (3) Dlatego, co mówicie w ciemności, będzie słyszane w świetle dziennym, a co w komorach na ucho szeptaliście, będzie rozgłaszane na dachach'' (Łukasza 12:2-3).
Powyższe, jak i wiele innych fragmentów jednoznacznie wyjaśnia jak wyglądało publiczne nauczanie.
Natomiast wielu śJ czyni to wyłącznie dla dobrej statystyki (comiesięczne raporty z wypracowanych godzin ''od drzwi do drzwi'', a także, aby niejako później wystawić rachunek Bogu.
Inni często szczycą się mówiąc, że ''nikt inny, tylko my tak postępujemy'', co poczytują sobie za zaszczyt i powód do dumy. Wyraźnie pochlebia im to, że w ten sposób mogą się wyróżniać.
Jak widać nie tylko nie postępują tak, jak Chrystus i Jego uczniowie (pomijam już głoszenie kłamstw), ale w tym co robią i jak postępują (w oczach własnych i innych) członkowie organizacji świadków Jehowy chcą się ludziom pokazać, aby chwalić się swoim postępowaniem. Przed tym przestrzegał Pan w Mateusza 6:2,5.
Jehoszua i Jego uczniowie wychodzili do ludzi z Dobrą Nowiną, ale nigdy się nie narzucali.
To człowiek ma decydować czy chce jej słuchać czy nie.
Podobnie i my dzisiaj powinniśmy postępować, ''głosząc'' przede wszystkim swoim codziennym życiem i wydawaniem owocu warg (świadectwa wiary), kiedy tylko jest ku temu stosowna okazja. Ale nie wystarczy tylko mówić, ale swoją postawą, stosunkiem do otoczenia, do bliźnich, współpracowników, sąsiadów i innych ludzi, zawsze i wszędzie nieustannie musimy dawać świadectwo naszej przynależności do Chrystusa.
Głoszenie ''od drzwi do drzwi'' nie wynika z naśladowania pierwszych chrześcijan, a ponadto postępowanie członków organizacji śJ spowodowało, że metoda ta (od drzwi do drzwi) zastosowana przez kogokolwiek, odniosłaby przeciwny skutek.
Natręctwo i przekonywanie na siłę, najczęściej odnoszą odwrotny skutek.
Dziś ktokolwiek podjąłby się tej metody, będzie przez odwiedzanych ''mechanicznie'' utożsamiany z członkami organizacji śJ. Tą metodę stosują również powszechnie nielubiani domokrążcy.
Zachowanie to do złudzenia przypomina zachowanie kobiet potępianych przez Pismo:
''oprócz tego zaś uczą się próżniactwa, chodząc od domu do domu, i nie tylko nic nie robią, lecz są także gadatliwe i wścibskie i mówią, czego nie trzeba'' (1 Tymoteusza 5:13).
Głoszenie ''od drzwi do drzwi'' nie jest praktyką biblijną, natomiast wiele przemawia za tym, że jest metoda zgoła niewłaściwą (1 Tymoteusza 5:13), czego zresztą dowodzi obecnie ''życie'' i hasła typu ''domokrążcy''.
To Bóg porusza serca ludzi, a oni wówczas zaczynają Go szukać. I tylko wówczas te poszukiwania będą skuteczne.
Natomiast odpowiedź na pytanie dotyczące kwestii nauczania przez kobiety zamieściałem właśnie w artykule: ''Dominacja kobiet''.
Pozdrawiam,
Paweł |
|
|
Dodaj komentarz |
---|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
Logowanie |
---|
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|